Ballada o ochronie życia od momentu poczęcia

Nasz rząd ma piękną ideę. Chronić życie każdego dziecka już od momentu jego poczęcia. Ostatnio jestem bombardowana artykułami, wpisami na fb, memami o tym jakim cudem jest życie. Jakim szczęściem jest to że w naszym ciele rozwija się życie. Jaki to cenny skarb. Jak wyrodne matki walczą o to aby mordować nienarodzone dzieci. O tym że takie matki powinny być karane, że nie powinny w ogóle mieć praw do dzieci już nigdy. Przecież one są okrutne. Chcą zabijać swoje nienarodzone dzieci. Od momentu połączenia komórki jajowej z plemnikiem to już pełnoprawny człowiek, który czuje, cierpi i ma wszystkie prawa. To na prawdę piękna idea. Tylko że życie nie jest takie proste. Te piękne hasła mogą kosztować depresję niejedną kobietę.

Pisałam niedawno o tym jak długą drogę do macierzyństwa muszą przejść niektóre kobiety. Pisałam też o tym że kobiety nie są bezmózgimi istotami i potrafią same decydować o swoim życiu. A dzisiaj napiszę o tych najsłabszych. O tych u których instynkty macierzyńskie obudziły się jeszcze długo zanim na teście ciążowym pojawiły się dwie kreski. O tych które po ujrzeniu tych kresek płakały ze szczęścia bo w końcu się udało, często po wielu miesiącach starań.  tych których szczęście trwało krócej niż by tego chciały.

Pamiętacie to szczęście kiedy ujrzałyście dwie kreski? Pamiętacie jak czkałyście aby pierwszy raz na usg zobaczyć bicie serca swojej kruszynki? Pamiętacie jak wyobrażałyście sobie jakimi mamami będziecie? Pamiętacie jak wyobrażałyście sobie jak będziecie uczyć swojego syna jeździć na rowerze, jak w wyobrażałyście sobie jak obserwujecie jak wasz mąż uczy syna grać w piłkę? Pamiętacie jak zastanawiałyście się czy to będzie córka? Pamiętacie jak wyobrażałyście sobie że będziecie ubierać podobne sukienki? Pamiętacie jak oczami wyobraźni widziałyście jak wasz mąż dba o swoją małą księżniczkę i przegania z domu adoratorów? Pamiętacie jak chodziłyście po sklepach i wybierałyście ubranka, jak oglądałyście te wszystkie grzechotki i akcesoria dla dzieci? Pamiętacie te wszystkie myśli jakie towarzyszyły wam w ciąży już od samego początku?

Te myśli pojawiają się bardzo często już na samym początku, mieszają się ze szczęście i strachem. Szczególnie intensywnie te myśli przenikają umysł kiedy oczekiwanie na ujrzenie tych dwóch kresek było długie. Kiedy wydaliście już fortunę na lekarza. Kiedy szpital jest prawie waszym drugim domem.

To szczęście jest wtedy niewyobrażalne. Jednak szczęście ma to do siebie że lubi uciekać. Czasami po tygodniu walki z porannymi mdłościami one ustępują, raptownie zaczynacie się czuć lepiej. Jednak zamiast się z tego cieszyć, odczuwacie ból duszy. Czujecie jak życie w was umiera. Nie wicie co się dzieje ale was to niepokoi. Po kilku dniach zaczynacie krwawić i wiecie że to już koniec. Pomimo tej nadziei która w was próbowała żyć, wiecie że nic wam już nie pomoże. Wasze dziecko umarło.

Dociera do was sprzeczny przekaz. Prasa, internet i to co wasi znajomi umieszczają na facebooku przekonuje was że wasze dziecko zmarło. A może mogliście coś zrobić, może za mało o siebie dbaliście, a może……

Jest jeszcze środowisko medyczne które wam powie że to nie było dziecko, to był zarodek. Że to naturalne. Czasami tak jest że wbrew logice zapłodniona komórka ni zagnieżdża się, nie rozwija się. Zdarza się to bardzo często. Wiele kobiet o tym nie wie. Jednak te które na dziecko czkały długo wiedzą bardzo dobrze że te mdłości to nie jelitówka, a senność to nie znak że przeziębienie je łapie, a opóźniona miesiączka to nie stres. One to wiedzą. Wiele się tego nawet nie domyśla.

Z czegoś co jest naturalne wmawia się że jest przestępstwem.

Co czują kobiety które we wczesnej ciąży lądują na pogotowiu a tam są informowane że to jeszcze nie ciąża, tylko zlepek komórek, że to się czasem zdarza i nie ma co ratować.

Co czują kobiety które w późniejszej ciąży trafiają na pogotowie, lekarze robią wszystko aby jej pomóc a ona niestety traci swoje dziecko.

Co czuje matka która czeka na termin porodu i okazuje się że dziecku przestało bić serce, że musi urodzić martwe dziecko.

Co czuje matka której dziecko zmarło kilka godzin albo kilka dni po porodzie.

Co czuje kobieta która zamiast otrzymać wsparcie psychologa będzie musiała tłumaczyć się z jakiego powodu poroniła, a może ona umyślne zabiła to szczęście które w niej rosło. Może ktoś będzie na siłę próbował jej wmówić że niepotrzebnie wyszła do sklepu po bułki, gdyby nie to jej dziecko nadal by żyło.

 

Ochrona życia od chwili poczęcia jest piękną ideą, ale niestety może doprowadzić też do fatalnych skutków. Ból kobiety która traci wyczekaną ciążę jest wystarczająco olbrzymi, nie trzeba robić z tego sensacji na cały kraj. Nie trzeba próbować jej wmówić że zrobiła to umyślnie.

Proszę – dajmy ludziom żyć w zgodzie z własnym sumieniem. Nie wmawiajmy że jest inaczej niż w rzeczywistości. Każdy z nas ma sumienie i ponosi tego konsekwencje.

 

8 komentarzy

  1. Dziękuję. Jestem jedną z TYCH kobiet. Choć to miało być już drugie dziecko, ale było nie mniej wyczekiwane niż pierwsze. Utraciłam je w 16 tygodniu ciąży. Szokiem dla mnie było, że nie mogę go pochować – jak lekarze i ksiądz stwierdzili to nie było dziecko,tylko płód. Ból był okropny. Nie ten fizyczny, ten łatwo uśmierzyc lekami… Dopiero teraz po ponad 10 latach pierwszy raz o tym mówię, już nie boli tak bardzo. Bóg obdarzył mnie trzecim dzieckiem, ale pamięć o drugim,które straciłam będzie we mnie żyła. Zawsze. Nie wyobrażam sobie żebym w tamtym tragicznym okresie musiała jeszcze dodatkowo tłumaczyć się przed kimkolwiek dlaczego doszło do przerwania ciąży bo pewnie tak byłabym potraktowana. Byłam wtedy w rozsypce. Powrót do względnej codzienności zajął mi miesiąc. Miałam synka,który nie rozumiał czemu mamy najpierw długo nie było ( pobyt w szpitalu ) a potem mimo, że wróciła była INNA. Dla niego musiałam się podźwignąć. Przy wsparciu kochającego męża, rodziny i przyjaciół było to możliwe. Co mają powiedzieć rodzice ( bo to nie tylko tragedia matek ale i tatusiów ), których dotknęła ta tragedia przy pierwszym dziecku?!

    Nie wiem czy JA kiedykolwiek w jakichkolwiek okolicznościach mogłabym poddać się aborcji, ale walczę o prawo wyboru dla innych, bo to jest indywidualny wybór każdej kobiety w jej indywidualnej sytuacji. Propozycje zmian są nie do przyjęcia.

    1. To musiało być dla ciebie bardzo trudne, nic nie zastąpi tego maleństwa. Pielęgnuj to wspomnienie w sercu 🙂
      Również nie wyobrażam sobie poddać się aborcji. Ale też nie mam pojęcia co mnie w życiu spotka. Dlatego też walczę o prawo do wyboru.

    2. Współczuję, przeżyłam to samo i to dwa razy. Pierwszą i trzecią ciąże straciłam w 8 i 9 tygodniu. To było straszne przeżycie, chociaż minęło już kilka lat nadal boli, a łzy płyną po policzkach nawet teraz gdy o tym piszę. Mam wspaniałe dzieci córcię 13 lat, synka 6,5 oraz 1,5 rocznego syneczka, którego los chciał mi odebrać, ale po dwóch poważnych operacjach udało się, aby został z nami cały i zdrowy. Kocham ich ponad wszystko, ale za utraconą dwójką zawsze będę tęsknić.

    3. 9 września minęło pół roku….. 10 tydzien…… drugie dziecko….. masz racje ból fizyczny to nic, po kontroli w szpitalu i potwierdzenie ZE TO SIE STAŁO, nie zostałam na zabiegu, postanowiłam ronić w domu…. trzy dni bólu ale dzieki temu serce mniej bolało … ale tylko przez te trzy dni. I tak musiałam jechac na zabieg po trzech dniach…. płakałam cały czas, nie wiem co by dzis ze mną było gdybym po przebudzeniu po narkozie zamiast pani psycholog zobaczyła policjanta, zamiast wsparcia-oskarżenie…..wiem co by ze mną było – mnie by nie było….

  2. Jestem matką i jestem kobietą, która zdecydowała się zakończyć ciążę przed czasem. Każda ciąża była wystarana i wyczekana. Te dwie kreski wypełniały serce szczęściem i radością tak wielką, że chciało się krzyczeć całemu światu. Druga ciąża nie była inna. Okazało się, że będzie dziewczynka. Płakałam ze szczęścia, będzie parka. 14 tydzień i dowiadujemy się, że córeczka ma przepuklinę oponowo mózgową. Balon wielkosci jej maleńkiej główki. Zaczęły się konsultacje u najlepszych specjalistów, w końcu wyrok – tkanka mózgowa wessana do przepukliny. A w domu radosny dwulatek, który nie rozumie dlaczego mama ciągle płacze i tata się nie uśmiecha. Córeczkę urodziłam w 19 tygodniu, potem nadałam imię i pochowałam. Dziś miałaby roczek, gdyby była zdrowa. Lecz zamiast niej tulę do piersi 4 miesięcznego synka a 3,5 latek skacze obok braciszka z zachwytem. To mi jednak nie zwróci córeczki i nie złagodzi trudnej decyzji, którą podjęłam. Bo niepotrafiłabym patrzeć na rosnący brzuch, brak ruchów i czekać na poród, by i tak JĄ pochować.

  3. 9 września minęło pół roku….. 10 tydzien…… drugie dziecko….. masz racje ból fizyczny to nic, po kontroli w szpitalu i potwierdzenie ZE TO SIE STAŁO, nie zostałam na zabiegu, postanowiłam ronić w domu…. trzy dni bólu ale dzieki temu serce mniej bolało … ale tylko przez te trzy dni. I tak musiałam jechac na zabieg po trzech dniach…. płakałam cały czas, nie wiem co by dzis ze mną było gdybym po przebudzeniu po narkozie zamiast pani psycholog zobaczyła policjanta, zamiast wsparcia-oskarżenie…..wiem co by ze mną było – mnie by nie było….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.