Bunt trzymiesięczniaka to bardzo ciekawe zjawisko. Od razu przyznaję się, że nie wiem czy w poradnikach dla rodziców jest takie zagadnienie. Jednak chodzi mi o samą ideę buntu, a że córka niedawno skończyła trzy miesiące to jest idealnym przykładem
Bunt trzymiesięczniaka
Przez pierwsze trzy miesiące podręcznikowe dziecko śpi, je i brudzi pieluchy. Niektórzy dodają do tego jeszcze kolki. Ot, tak sobie z żywej istoty robimy coś co trzeba wpasować w pewne ramy. Ramy które są stworzone przez ludzi którzy lubią mieć władzę nad wszystkim.
Potem mamy do czynienia z takimi zjawiskami jak matki stresujące się bo ich dziecko nie śpi tyle ile zakłada poradnik. Co gorsza, stresują się jak dziecko nie sypia w nocy tak jak powinno. A zdarzało mi się czytać, że dziecko powinno w nocy ciągiem przesypiać 6 godzin. To fajnie jeśli tak śpi. Serio jeśli macie tyle szczęścia to się nim cieszcie i korzystajcie bo to nie trwa wiecznie. Ale nie uznawajcie tego za standard, za coś co powinno określać każde dziecko.
Nie mam może jakiegoś nie wiem jak wielkiego doświadczenia z dziećmi. Wychowuję dopiero trzecie i ostatnie więc nie będę miała okazji zaktualizować tego co tu piszę. Każde z moich dzieci spało inaczej. Pierwszy syn zastanawiam się czy w ogóle spał kiedy nie miał piersi w buzi i nie, nie dał się przekonać do smoczka. Jest mądry i wygląda na to, ze lepiej od rodziców wie co jest dla niego dobre. Drugi sypiał w kratkę – bardzo nierówną kratkę, był nieprzewidywalny. Jeden dzień spał prawie całą noc. Innym razem budził się co godzinę. A jeszcze innym patrzył na mnie swoimi pięknymi oczami i dawał do zrozumienia, że noc nie jest czasem na sen, tylko na taniec. Tak – niejednokrotnie motałam go w chustę i tańczyłam całą noc.
A wy jak śpicie w nocy?
Ja doskonale pamiętam noce, kiedy nie chciało mi się spać i zamiast tego randkowałam z lodówką. Pamiętam jak nocami obserwowałam gwiazdy. Jak nie dawałam spać mężowi, bo koniecznie musiałam się przytulić, a spał w nieodpowiedniej pozycji. Pamiętam jak budziłam się co kwadrans bo u sąsiadów dwa piętra niżej ręcznik w łazience spadł z wieszaka, czy sąsiadka obracała się na drugi bok. Pamiętam też jak wieczorem padałam na pysk i nie słyszałam, że synowie chcieli się pozabijać.
A jedzenie?
Za czasów kiedy byłam noworodkiem poradnik którym kierowała się moja mama nakazywał karmić co trzy godziny z zegarkiem w ręku. Jak łatwo sobie wyobrazić nie karmiła mnie za długo piersią. Ha, z wiekiem nie było lepiej. Póki nie zjadłam całego obiadu nie mogłam odejść od stołu. Musiałam pić mleko, które jak się później okazało szkodziło mi. Mama jak każda mama, chciała dla mnie jak najlepiej. Niestety poziom wiedzy poradników odbiegał znacząco od tego co teraz obowiązuje. A i to co teraz jest polecane przez specjalistów może się za kilka lat zmienić. Ale jedno się nie zmieni. To intuicja, która odrzuca „dobre rady” i każe słuchać dziecka. Jeśli dziecko jakiś pokarm wypluwa to może faktycznie szkodzi mu, albo nie jest gotowe na spożywanie go.
Każde dziecko rozwija się w swoim indywidualnym tempie. Jedno w wieku 6 miesięcy jest gotowe do jedzenia czegoś innego niż mleko, inne potrzebuje do tego kolejnych 6 miesięcy. Tak, mój najstarszy syn udowodnił mi, że do roku można żyć na samej piersi i dobrze się rozwijać. Oczywiście konsultowałam to z lekarzem i miałam całkowite przyzwolenie na nie zmuszanie do jedzenia.
Drugi syn, kilka dni przed skończeniem 6 miesiąca po prostu rzucił się na moje jabłko. Cóż, nie podręcznikowo, ale to był jego moment. Był gotowy i „zjadł” to jabłko.
Córka na razie rozszerzyła sobie dietę kocykiem, rękawkiem, kołderką i innymi ogólnodostępnymi rzeczami z jej otoczenia. Kiedy dostanie cos innego? Nie wiem. Pewnie wtedy kiedy sama sobie weźmie.
Bunt trzymiesięczniaka – co jeszcze mnie spotyka?
Bunt butelkowy. Jak dotychczas pięknie piła z butelki, tak teraz butelka ją parzy i powoduje wstręt. Nie pozwala nawet zbliżyć jej sobie do ust.
Bunt wózkowy – ja wiedziałam, że tak będzie. Skoro butelkę odrzuciła jak starszy brat to czemu miałaby tolerować wózek. Ona chce widzieć już otaczający ją świat. Ona chce czuć się bezpiecznie. Chce móc wtulić się w mamę kiedy ilość bodźców z otoczenia ją przytłacza.
Tylko czy to zasługuje na miano buntu? Czy to, że w nocy woli rozmawiać z sufitem zamiast spać jest złe? Jest niewygodne dla nas – rodziców. Ale ona jak wyśpi się w dzień to w nocy nie jest zmęczona. A likwidowanie drzemek dziennych aby spała. A czy my rodzice codziennie śpimy tyle samo czasu. A może w zależności od tego co rodziliśmy w dzień, kładziemy się spać normalnie, albo padamy na pysk wcześniej. Nie wymagajmy od dzieci tego czego nie wymagamy od siebie.
Bunt trzymiesięczniaka to moja przekorna nazwa, ponieważ ciągle słyszę określenia z podręcznika, że w takim i takim wieku dziecko ma bunt. nie ono nie ma buntu. Ono się prawidłowo rozwija. Ono zdobywa nowe umiejętności. ono z wiekiem się zmienia w swoim własnym indywidualnym tempie. Jedno dziecko potrafi mówić zdaniami w wieku roku (tak widziałam takie) inne zamiast tego potrafi już biegać. Kolejne nauczy się mówić dopiero w wieku trzech lat, a jego od dawna mówiąca koleżanka nadal będzie zjeżdżać ze zjeżdżalni z asekuracją mamy.
Każde dziecko jest inne
I w sumie nazywanie buntem różnych etapów jego rozwoju jest całkiem zabawne. To sprawdzanie w czasie w jakim wieku dany bunt powinien wystąpić jest totalnie bez sensu. I owszem, niektóre zachowania są niepokojące i należy je skonsultować z lekarzem. Ale należy też zachować rozsądek.