Wszystkie dzieci płaczą.
Jedne mniej drugie więcej, ale płacz jest nieunikniony.
Ale po co one w ogóle paczą? Lubią nas denerwować?
Płaczące dziecko szczególnie poza domem powoduje panikę rodziców. Próbują je jak najszybciej uspokoić żeby przestało zwracać na nas uwagę otoczenia i przeróżne komentarze.
Płacz jest językiem niemowląt.
Tak jak próbujemy nauczyć się języka obcokrajowca z którym rozmawiamy, tak samo uczymy się rozpoznawać i rozumieć płacz dziecka. Jest to początkowo jedyny sposób komunikacji. Im dłużej mamy do czynienia z płaczem dziecka tym lepiej uczymy się rozumieć jego potrzeby i sygnały jakie nam wysyła. Co ciekawe każde dziecko ma swój indywidualny język płaczu. Nawet jeśli wychowujemy któreś z kolei dziecko musimy nauczyć się rozumieć jego płacz od podstaw.
A gdyby dziecko nie płakało?
Czyli porozumiewał się z nami gestami? Otwiera usta bo chce pierś, podnosi rączkę bo chce być wzięte na ręce. Podkurcza nóżki bo ma mokro. Łatwiejsze prawda? Tylko ilu rodziców patrzy nieustannie na swoje dziecko. Jak długo musiałoby wykonywać gest, aby zostać zauważonym? Dlatego sygnał dźwiękowy jest skuteczniejszy. Tak to natura zaprogramowała. Dzięki temu wiemy, kiedy dziecko jest głodne i trzeba je nakarmić, a przecież niemowlę powinno być karmione od razu kiedy czuje głód. Zanim zauważylibyśmy gest prawdopodobnie by się zmęczyło i nie miało siły dalej sygnalizować.
Co jeszcze daje nam płacz?
Otóż matki są biologicznie przystosowane do reagowania na płacz. U matki słyszącej płacz zaczynają wydzielać się hormony. Szczególnie krótko po porodzie uwidocznia się to wypływem mleka z piersi. Taki pierwszy odruch w zetknięciu z płaczącym dzieckiem jest potrzeba nakarmienia go. Zazwyczaj wystarczy to, aby ukoić płacz. Czasami jednak dziecko może potrzebować czegoś innego, chociażby bliskości, zmiany pieluszki, albo otoczenia. Wracając do piersi ciekawym jest to że wiele kobiet opowiada że nawet jak słyszą płacz nieswojego dziecka powoduje to u nich wypływ mleka.
Młode mamy bardzo często słyszą od obcych osób oczywiście w dobrej wierze, że należy pozwolić dziecku się wypłakać. Dlaczego te osoby mają takie nienaturalne rady? Otóż nadal żywy jest mit o nie rozpieszczaniu dziecka. Pomimo tego, że od wielu lat przeróżne badania udowadniają, że płacz ma zły wpływ na dziecko, a takie branie na wytrzymałość jeszcze gorsze, ludziom wydaje się, że dziecko nas od siebie uzależnia. Dzieci którym pozwala się wypłakać mają niepokojąco wysokie tętno i obniżony poziom tlenu we krwi. Ciekawe jest to, że kiedy tylko zostaną uspokojone wszystko wraca bardzo szybko do normy. Matki są przystosowane do reagowania na płacz, niestety obcy ludzie już nie za bardzo. Dla matki naturalnym odruchem jest ukojenie płaczu, bo tak działają jej hormony. U ludzi nie związanych z dzieckiem te hormony nie wydzielają się. Dla nich płacz jest obojętny, wręcz denerwujący.
No ale wypłakiwanie przecież działa.
przecież wiele dzieci pozostawionych do wypłakania w pewnym momencie zaczyna samo sobie radzić, przyzwyczaja się do tego i w sumie nie widać, żeby działa im się krzywda. Tylko czy takie dziecko w przyszłości będzie potrafiło poprosić kogoś o pomoc? Jeśli jego prośby o pomoc już od maleńkości są ignorowane to jak ma się nauczyć prosić o tę pomoc w inny sposób? A przecież czasami każdy z nas potrzebuje pomocy. Osoby nie potrafiące prosić o pomoc są często wykończone i zestresowane bo wszystko próbują zrobić same.
Są jednak dzieci wymagające popularnie nazywane HNB.
One doskonale wiedzą czego chcą i nie pozwolą, aby ktoś zaniedbał ich potrzeby. One płaczą głośniej, więcej, a matki które spróbowały pozwolić im się wypłakać przysięgają, że nie zrobią tego nigdy więcej. Takie dzieci nie przestaną płakać po godzinie czy po dwóch. One będą do skutku walczyć o uwagę rodzica, o pierś, o wzięcie na ręce, o zmianę oświetlenia. Są wyzwaniem dla rodziców. Notoryczne niezaspokajanie ich potrzeb skutkuje coraz głośniejszymi atakami płaczu. Nie zaczynają od cichego pojękiwania, od razu nakręcają się na najwyższe obroty bo przecież na ich cichy płacz nikt nie reaguje.
Jeśli mamy takie dziecko które płacz rozpoczyna już z poziomu przeszywającego wrzasku to, aby przeżywać z tym jak najmniej stresu i nie znienawidzić swojego dziecka warto zaspokajać jego potrzeby jeszcze zanim zacznie krzyczeć. Z czasem nauczy się, że wystarczy trochę ciszej dać znać i rodzice reagują.
Co może zrobić dziecko zostawione do wypłakania? Co czuje?
Wyobraźmy sobie że mówimy o czymś dla nas ważnym do naszego małżonka z nadzieją, że nam pomoże. Ale on udaje, że tego nie słyszy? Wyobrażacie sobie co wtedy czujecie? Podobnie czuje się dziecko na którego płacz się nie reaguje.
Najczęściej wtedy zaczynamy mówić głośniej, krzyczeć, awanturować się, domagać się trochę uwagi czyli reakcja takiego wymagającego dziecka.
Często też po prostu dajemy za wygraną, Dochodzimy do wniosku, że dla tej osoby nic nie znaczymy, nasze uczucia i potrzeby są nic nie warte, właściwie w ogóle nie jesteśmy nic warci. to w sumie pierwszy krok w stronę depresji i niskiej samooceny.
Możemy też do skutku mówić jak katarynka z nadzieją że może jednak w końcu nasze przesłanie do kogoś dotrze i nam pomoże. Tylko jak długo tak można.
Ale przecież jesteśmy kochającymi rodzicami,
reagujemy na płacz i próbujemy zrozumieć dlaczego nasze dziecko płacze, chcemy mu pomóc. Tylko czasami się nie da. Czasami albo nie potrafimy odgadnąć powodu płaczu, albo dziecko właściwie samo nie wie czemu płacze. Na pewno denerwuje nas ta sytuacja i powoduje bezradność. Jednak najważniejsze w takim momencie jest, aby pokazać dziecku, że nam na nim zależy, że nie jest nam obojętne jego cierpienie i w każdej chwili może na nas liczyć, jesteśmy obok gotowi do pomocy.
Wielu rodziców zastanawia się jak szybko reagować na płacz. Przybiegać od razu czy poczekać chociaż minutkę bo może samo się uspokoi.
Otóż każda sytuacja jest inna. Inaczej reagujemy na płacz dziecka kilkudniowego, inaczej kilkutygodniowego, a jeszcze inaczej kilkumiesięcznego. Każda sytuacja jest inna, a my jako uważni rodzice będziemy wiedzieć najlepiej kiedy zareagować. Ważne żeby nie dać sobie wmówić mitów przekazywanych przez otoczenie, a kierować się własną intuicją i sercem.