Ludzkie odruchy – całkiem przydatne

W ostatnim tygodniu trzy razy z dzieckiem korzystałam ze służby zdrowia. Wywołało to we mnie zaskoczenie.

Trafiłam do poradni w szpitalu. Dużym szpitalu. Byłam tam pierwszy raz. Czekaliśmy na wizytę 7 miesięcy. Ostatnie dwa tygodnie oczekiwania trzęsłam się żeby moje dziecko się nie rozchorowało. W zaistniałej sytuacji bardzo zależało mi aby termin wizyty nam nie przepadł.

Poza początkowym błądzeniem i zagubieniem zostałam bardzo miło zaskoczona. Wyszła pani z gabinetu i wywołała nas po nazwisku. Kiedy wstaliśmy poinformowała nas kim jest i jaka jest jej funkcja a kiedy potwierdziłam że jestem tam pierwszy raz za każdym razem kiedy musiałam udać się do każdego kolejnego gabinetu tłumaczyła mi jak dojść do celu. Ponieważ niestety różne gabinety były w różnych budynkach a badań zaleconych mieliśmy kilka więc trochę pospacerowaliśmy. Na szczęście nie musieliśmy błądzić bo pani bardzo dokładnie nas poinstruowała. Co mnie najbardziej zaskoczyło a co uważam że powinno być standardem w postępowaniu z pacjentem? To że pani przedstawiła się powiedziała kim jest i jaką pełni funkcje!!!! Wyobrażacie sobie jaki to jest drobiazg? Nigdy się z tym nie spotkałam a przecież żyje już trochę lat na tym świecie. Właściwie to standardy opieki okołoporodowej powinny nam gwarantować takie zachowanie a jednak tego nigdy nie doznałam. I właściwie nigdy mi to nie przeszkadzało jakoś specjalnie. Jednak teraz uważam że jest to na prawdę miły odruch personelu. Poczułam się bezpieczniej , tak jakbym nie była kolejnym pacjentem do odchodzenia tylko odrębną jednostka która trzeba się zaopiekować. Jeśli jakimś cudem czytają mnie pracownicy służby zdrowia to chciałabym aby chociaż spróbowali w ten sposób traktować pacjentów. To na prawdę mile i zwiększa poczucie zaufania i bezpieczeństwa w miejscu które przecież w wielu ludziach wzbudza strach. Obiegowe opinie powodują że boimy się chodzić do lekarzy bo przecież oni nie chcą nam pomoc tylko chcą dostać pieniądze za nas. Drodzy pacjenci – lekarze również są ludźmi? Takimi jak my. Tak jak my oczekujemy z ich strony szacunku do nas tak też sami również zachowujmy się z kultura i szacunkiem 🙂

Ale to nie koniec. Byłam z synem tez u dentysty. Po ostatniej wizycie u innego były problemy aby dziecko wytrzymało ból wiercenia. Pod koniec już był problem z przekonaniem go do otwarcia buzi. Tym razem było inaczej. Nigdy nie sądziłam że któryś dentysta wzbudzi we mnie tyle pozytywnych emocji. Jako matka tego małego szkraba który miał dziurę wiercona w ząbku mlecznym byłam strasznie rozczulona. Nie spodziewałam się takiego podejścia. Tego sposobu mówienia który sprawił że moje dziecko mu zaufało. Ząbek jest w kiepskim stanie, wymaga kolejnej wizyty. Za to dziecko zachwycone. Pan doktor po kolei mówił mu co zrobi i czego może się spodziewać!!!!! Nawet nie walił ściemy że nie będzie bolało. Za to zapewniał że jeśli zaboli to przerwie. Ba! Co chwilę przerywał i pytał czy może dalej wiercić! Pięciolatka pytał o pozwolenie na dalsze wiercenie!!! Pełny szacunek do tego małego człowieka. Dodam że wizyta odbywała się na NFZ , nie zapłaciłam ani grosza. Nie było potrzeby podania znieczulenia. Nie było potrzeby negocjowania z dzieckiem przekonywania go. Dodam że była to wizyta rodzinna. Obejrzane były również ząbki dwulatka. Na szczęście są śliczne i nie trzeba z nimi nic robić. Ale nie było też problemu z otwieranie buźki. W końcu dowiedziałam się ile zębów ma moje dziecko bo już dawno temu stracił cierpliwość do moich obserwacji. Jeśli chodzi o aspekt humorystyczny to pan z rozpędu a może specjalnie mojemu mężowi też wszytko opowiadał, ale mogło to być spowodowane tym że dzieci nadal były w gabinecie i obserwowały co dzieje się w paszczy taty 🙂

Bardzo mnie cieszy to że byliśmy traktowani z kultura i szacunkiem. Napawa mnie to optymizmem.

Za to w niedzielę wracając autobusem ze szkoły odebrałam telefon:

-kiedy będziesz? Z młodym trzeba jechać na pogotowie, rozwalił sobie głowę.

No nic właśnie wysiadałam z autobusu więc do domu już praktycznie biegłam. Na pogotowiu cisza i spokój. jacyś ludzie siedzieli na ławce podeszłam i powiedziałam co stało się dziecku. Podałam książeczkę zdrowia. – proszę usiąść i poczekać aż panią wywołamy. Muszę się uczciwie przyznać że spodziewałam się że z pół godzinki posiedzę, wiecie, te opnie obiegowe. Miłe zaskoczenie i w ciągu 5 minut wylądowałam w gabinecie. Miła pani przygotowała dziecko, wstępnie obejrzała i zawołała lekarza. Cały czas pełen spokój. Dziecko spokojne, na bieżąco informowaliśmy go co się będzie dziać. Jedyne do czego mogę się przyczepić to to że wmawiano mu że nie będzie bolało, a ja za każdym razem mówiłam dziecku że jednak może boleć ale jestem przy nim 🙂 W zasadzie tylko przy podawaniu znieczulenia do szycia trochę się wiercił. W oczekiwaniu na szycie pani próbowała z nim prowadzić rozmowę. Ogólnie dziecko wyszło zadowolone, dostało strzykawkę do zabawy i kilka naklejek, ale szczerze mówiąc nawet nie były mu potrzebne bo nawet bez tego był radosny, a po powrocie do domu dalej skakał, jakby wcześniej nic się nie wydarzyło ;/

Cóż mogę o tym wszystkim powiedzieć? Radosne dzieci to dla mnie najlepsza wizytówka 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.