Po co komu upoważnienia w przedszkolu

Zastanawialiście się kiedyś w jakim celu kiedy posyłacie dzieci do przedszkola jest rubryka, aby wpisać osoby upoważnione do odbioru waszego dziecka z przedszkola. 

Nigdy się jakoś nie buntowałam przeciwko temu, ale jakoś takie zbyteczne mi się to wydawało. Był moment kiedy wręcz uznałam to za uciążliwe.

Po co komu upoważnienia w przedszkolu

Przyznaję, że jakoś tak trochę olałam sprawę i nie byłam przewidująca. Upoważniłam tylko siebie i męża. W sumie nawet nie wiem po co tego męża skoro sama zawsze zajmowałam się prowadzeniem i odbieraniem dzieci. No ale wypada, bo jakby to wyglądało jakby tata nie był upoważniony do odbioru własnych dzieci. Wiem, że są takie sytuacje, ale mnie akurat to nie dotyczy. No i w sumie ten tata od czasu do czasu miał dzień wolnego więc zdarzało mu się ogarnąć dzieci a ja mogłam sobie odpocząć.

Ale co jeśli tata jest w pracy, a ja dostanę gorączki. No i zaczęły się schody. Na wszelki wypadek babcia najpierw przyszła do mnie i pół żywa napisałam jej to upoważnienie. Trochę zła, że takie wymogi, bo po co to w końcu babcia. Babcia musiała spory kawałek drogi nadrobić i straciła więcej czasu niż jakby po drodze odebrała dziecko i przyprowadziła do mnie. Jakby nie patrzeć to do przedszkola ma bliżej niż do mnie 🙂 Ale spoko – przetrwaliśmy i wnioski wyciągnięte.

Byłam nawet świadkiem

podobnej sytuacji. Tylko że babcia przyszła po wnuka bez upoważnienia i problem co teraz zrobić. Panie wydać dziecka nie mogą, matka przyjechać nie może. Nie zakończę tej historii bo chciałabym żebyście przez chwilę zastanowili się co o takiej sytuacji myślicie.

 

 

 

Wiecie już jak powinna skończyć się tamta historia? To czytajcie kolejną. Ta zdarzyła mi się całkiem niedawno. Kosztowała mnie stan przedzawałowy.

Otóż moje dzieci odbiera obecnie mąż w drodze z pracy.

Tak więc dzień jak co dzień. Powoli szykuję obiad dla rodziny w pełnym skupieniu, żeby znowu jakiegoś numeru nie odwalić i nie spalić mieszkania i w pewnej chwili słyszę telefon.

Podchodzę na luzie – pewnie znowu chcą mnie na jakąś prezentację zaprosić.

Widzę numer przedszkola i przebiega mi milion myśli <Antoś dostał gorączki, pryskali się wodą i ma mokre ubranie i trzeba nowe przynieść, wlazł na płot i zleciał i trzeba ze szpitala go odebrać> Wiecie ile matka może mieć pomysłów w kilka sekund zanim odbierze telefon?

-Czy wujek N jest upoważniony do odbioru Antka z przedszkola?

Że niby kto, jaki wujek, co to za jeden. Ja go nawet nie znam. Prawie padłam przy tym telefonie. Starając się być jak najbardziej spokojna wytłumaczyłam że nie wiem kto to jest i mąż odbierze małego normalnie.

 

Jak ta sytuacja ma się do tego co sobie wyobrażaliście we wcześniejszej?

Na szczęście

wszystko się szybko wyjaśniło i cała historia dobrze się skończyłam. Po wyjaśnieniu wszystkiego oczywiście dostałam telefon, że wszytko wyjaśnione i na szczęście było to nieporozumienie związane z nieogarnięciem się wujka, który pomylił grupy.

Zapewne jakby panie wydały moje dziecko temu wujkowi to zorientowałby się, że dali mu nie to dziecko po które przyszedł. Jednak to wcale nie musiało być nieporozumienie. Tak więc, drodzy rodzice: Nie narzekajcie na papierologie bo tu chodzi o bezpieczeństwo waszych dzieci!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.