Warto nauczyć się prosić o pomoc

Wydawać by się mogło że żyjmy w lepszych czasach niż nasze mamy czy babcie. One nie miały pralek automatycznych,lodówek,kuchenek elektrycznych czy żelazek z parą. One też nigdy nie były same. Kiedyś w jednym domu mieszkało kilka pokoleń. Teraz wprawdzie mamy wiele udogodnień, ale bardzo często wyprowadzamy się od rodziców, czasami nawet bardzo daleko.

Kiedyś jedna mama opowiadała jak przed porodem gotowała jedzenie na zapas i mroziła. Początkowo uznałyśmy że jest świetnie zorganizowana, wie co ją czeka po porodzie. Tylko że okazało się że ona to wszystko szykowała dla męża na czas kiedy ona będzie w szpitalu. Tylko po co? Narobiła się i nic z tego nie będzie mieć. Wróci i co będzie jeść? Zaraz po porodzie będzie w stanie ugotować sobie pyszny obiadek? Bo przecież dziecko to tylko śpi i je. Nikt nie wspomina o tym że taki noworodek najlepiej sobie śpi przy piersi. A może będzie mieć „kolki” i już w ogóle mama będzie wykończona.

Jak sobie kobiety wyobrażają życie po porodzie? Jak ja sobie to wyobrażałam i doznałam szoku. Otóż myślałam że będzie w sumie tak samo jak było. Co to za problem obiad ugotować? Ano nie problem go ugotować. problem go nie spalić bo akurat dziecko zaczyna płakać. A ja osobiście nie potrafiłam na płacz nie zareagować. Już na prawdę pomijam niedogodności związane z dochodzeniem do sprawności ruchowej. Pomijam bo teraz wiem że to była wina nacięcia. Po drugim porodzie od jak wyszłam ze szpitala to sobie urządzałam spacery kilkugodzinne 🙂 Ale wracając do obowiązków domowych. Łazienka się sama nie posprząta. Rozumiem że to raz na kilka dni ale trzeba to zrobić. Naczynia po obiedzie trzeba pozmywać, Po trzech dniach niezmywania to już nawet posiłku nie ma warunków przygotować chociażby ze względu na brak naczyń. Pranie niby samo się wypierze, ale trzeba je włożyć do pralki, a potem wyjąć rozwiesić, ale to jeszcze nie koniec. Jak będzie suche trzeba je zdjąć, czasami wyprasować i poskładać. Można by tak długo wymieniać. Kto „siedzi w domu i nic nie robi” to wie ile tego nicnierobienia jest do zrobienia 😀

No więc w domach wielopokoleniowych był pewien podział obowiązków. Były dzieci które mogły się zająć mniejszymi dziećmi i w ogóle była wszechobecna pomoc. Teraz po kilku dniach ojciec wraca do pracy a matka siedzi w domu. Często kobiety nie doceniając swojej pracy i siebie jak widzą partnera wracającego z pracy to uznają że ona cały dzień pracował to teraz musi odpocząć żeby następnego dnia znowu wstać do pracy. Tym samym zapominają że same przecież też cały dzień pracują. Głupie wyjście z dzieckiem na spacer we wózku też jest pracą. W tym czasie można na prawdę wiele zrobić. A skoro nie jest to powszechnie uznawane za pracę a wysiłek to już w ogóle to może tatuś czasami wyjdzie na ten spacer. Pracuje do późna? Ale przecież są weekendy! Jak nie ma weekendów to są za to dni wolne od pracy! W ciągu dwóch godzin kiedy tata jest na spacerze mama jest w stanie zrobić więcej niż przez cały dzień z dzieckiem. A może akurat odpoczynek zrobiłby jej dobrze?

Drogie panie, dziecko najczęściej ma dwoje rodziców i nie bójcie się prosić tego drugiego rodzica o pomoc. A może on nawet chciałby pomóc al nie wie jak. Albo wydaje mu się że mama zrobi to lepiej.

Przypomina mi się sytuacja kiedy chyba okna myłam i mój mąż poinformował mnie że dziecko kupę zrobiło. Więc ja go poinformowałam że trzeba w związku z tym zmienić pieluchę. Więc mi odpowiedział że ja robię to lepiej bo mam lepszą wprawę. Uświadomiłam go że po porodzie wiedziałam tyle samo o zmianie pieluchy co on teraz i jakoś musiałam się nauczyć, teraz pora aby on się nauczył 🙂

W ogóle taka śmieszna sprawa. Jak się widuję ze znajomymi z dziećmi to bardzo często tatusiowie nie mają problemów ze zmianą pieluszki, ale jak jest kupa to jakoś dziwnie zapominają że potrafią to mama musi zmienić 🙂

Fajnie, w sumie tatusia to chyba najłatwiej o pomoc poprosić, ale jak pracuje od rana do wieczora albo w ogóle wyjeżdża na różne odcinki czasu to co wtedy? Kobieta męczennica, matka Polka i w ogóle? A może warto poprosić rodzinę? Mamę, tatę, teściową, teścia. Wiem, nie potrafimy prosić o pomoc. Ja w każdym bądź razie mam z tym spory problem. Pracuję nad sobą ale to ciężkie. Żyjemy w przekonaniu że jesteśmy samowystarczalne, że proszenie o pomoc to jakaś ujma na honorze czy coś.

Skoro mamy problem poprosić to może wykorzystajmy chociaż okazję. Dzwoni telefon -cześć wpadniemy na kawę, chcemy coś kupić dla dziecka, jaki ma rozmiar? Może fajnie byłoby odpowiedzieć że może zamiast kolejnego ubranka to paczka pieluch by się przydała, w markecie na drugim końcu miasta są akurat w promocji a skoro stamtąd jeździć autem to możecie kupić, a obok to jest budka z kurczakami, wiecie, dawno nic ciepłego nie jadłam 😉 Oczywiście jak najbardziej możecie powiedzieć że za zakupy się rozliczycie, ale co nie musicie wychodzić w deszczu po pieluchy i coś na obiad to wasze. Dzięki temu naprawdę odpoczniecie.

Apropo jedzenia, skoro już mama czy teściowa gotują domowy obiadek, na pewno zdrowy i lepszy niż na szybko w mikrofali zgrzane paczkowane jedzenie to może nie byłoby problemem żeby ugotowała więcej i podrzuciła. Dbając o zdrową dietę córki czy synowej dba też o zdrowie swojego ukochanego wnuka czy wnuczki, szczególnie jeśli to małe szczęście jest karmione piersią. A po drodze może kupić jeszcze pyszny świeży chleb z piekarni 🙂

Myślę że w imię szczęśliwego dzieciństwa tej najważniejszej w naszym życiu istotki warto powalczyć z naszym wewnętrznym oporem do proszenia o pomoc 🙂

Wcale nie chodzi o pasożytowanie tylko po prostu pomoc 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.