Powoli mam dosyć przeglądania facebooka. To takie miejsce w którym człowiek musi się wypowiedzieć, bo inaczej nie wiem co by się stało. Czasami ludzie którzy nie mają o czymś pojęcia i tak muszą wcisnąć swoje trzy grosze.
Po co w ogóle lekarze kształcą się na studiach?
Skoro przeciętna Iksińska zdaje się wiedzieć więcej niż lekarz.
Jakie najczęściej widzę pytania w grupach?
Jaki lek polecacie na kolki? Co na odparzenia? Jak obniżyć dziecku gorączkę? Jaką mieszankę mlekozastępczą polecacie? Co zrobić jak dziecko ulewa?
Odpowiedzi są jeszcze bardziej przerażające.
Okazuje się, że przeciętna matka jest specjalistą-farmaceutą. Nie czuję się osobiście kompetentna, aby polecać komuś jakiekolwiek leki. Jeśli chodzi o leki na kolki to w ogóle nie wiedziałam, że tego aż tyle jest. Ba, nie wiedziałam, że na to się jakieś leki podaje. Co to właściwie jest kolka? Ano, na dzień dzisiejszy jest to każdy płacz dziecka, który irytuje rodziców bo biedni muszą nosić i tulić dziecko. Czasami trudno jest zrozumieć, że dziecko płacze z przyczyn na które w ogóle byśmy nie wpadli. Moje dziecko np. w nocy spać nie chciało bo w przedpokoju zostawiałam zapalone światło, a on oczekiwał całkowitej ciemności. A bujanie? Tylko na stojąco, nie ma opcji żeby usiąść. Czy ja na to jakieś leki podaję? No nie, do upadłego szukam sposobu jak ulżyć dziecku. Jak nie noszenie, to pierś, masaż, śpiewanie, taniec, spacer, mniej warstw ubioru, albo więcej, albo cicha muzyka, a może zupełna cisza.
No właśnie cisza kontra hałas
W przeciętnym domu telewizor jest włączony jako tło. Dla noworodka to jest sporo bodźców. Sama nie jestem do tego przyzwyczajona i czasami jak do kogoś idę proszę o wyłączenie bo ten telewizor w tle rozprasza mnie albo w ogóle rozsadza mi głowę. A co dopiero ma zrobić malutkie dziecko które jeszcze nie powie wyraźnie wyłączcie to. Często nawet samo nie wie co je denerwuje. Po całym dniu takiego bodźcowania wieczorem dziecko ma dosyć. Potrzebuje się wyciszyć, zrelaksować, a nie tego aby wypróbowywać na nim kolejnych kropli na kolki.
A jeśli dziecko faktycznie jest chore?
Może przyczyny płaczu są zupełnie inne. Jeśli już wykluczyliśmy możliwe przyczyny płaczu (których może być więcej niż nam się wydaje), może zamiast robić z dziecka królika doświadczalnego lepiej iść do lekarza? I nie po to żeby zapisał nam jakieś kropelki. Lekarze z nawyku je przepisują bo większość rodziców wręcz tego żąda. Zamiast pomóc dziecku lepiej poszukać leku, bo po co szukać przyczyny jak można dać lek który zatuszuje dolegliwości.
Do dzisiaj pamiętam jak byłam w ciąży i przyjechali do nas znajomi z niemowlakiem. Był to dla mnie szok, ponieważ kiedy dziecko zaczynało płakać dostawało Ibum. Nie ważne jaka przyczyna, ważne że dziecko na chwilę się uspokajało. Jeszcze większym szokiem było szykowanie mieszanki z podwójnej porcji proszku, bo jak robili według przepisu to dla dziecka było za słabe.
Zapominamy o tym czego dziecko do życia potrzebuje najbardziej
A czego takiego potrzebuje? Przede wszystkim rodziców którzy będą blisko, będą tulić i reagować.
Jeszcze gorzej jest jak dziecko ma katar albo kaszel
Po co lekarze kształcą się na studiach? No po to żeby leczyć. Nie po to żeby matki chodziły oburzone bo lekarz odważył się nie zapisać antybiotyku na katarek. I posty z pytaniami jaki antybiotyk, a który lekarz zapisze, a gdzie kupię bez recepty, a może ktoś ma niewykorzystany do końca.
A co robi antybiotyk?
Antybiotyk zabija bakterie – zarówno te dobre jak i te złe. Co gorsza nie działa na wirusy, a większość kaszelków i katarków jest wywołanych jednak wirusowo. Dziecko łapiąc infekcje uczy swój system odpornościowy prawidłowego reagowania na zagrożenie. Dostając bezsensowny antybiotyk niszczy swój system odpornościowy, żeby potem mamusia mogła zadać kolejne pytanie na forum – jaki syropek na odporność?
Ale co z tym antybiotykiem. Ano to, że przy okazji przy odrobinie szczęścia dziecko dostanie jeszcze probiotyk. A jeśli kuracja antybiotykowa nie zostanie przeprowadzona do końca i któreś bakterie przetrwają wytworzą barierę i staną się odporne na ten antybiotyk. Choroba na chwilę minie a za chwilę uderzy mocniej bo bakteria która nauczyła się przed danym antybiotykiem bronić ma teraz świetne warunki do namnażania.
Tak w skrócie:
- antybiotyk przepisuje wyłącznie lekarz – po to był na tych durnych studiach
- antybiotyk przepisuje się w ostateczności i warto zastanowić się nad antybiogramem tylko to niestety trwa
- nigdy nie przerywa się brania antybiotyku wcześniej, nawet jeśli minęły już objawy choroby
Wysypki i alergie
Kolejna rzecz z lubością diagnozowana przez internet, najlepiej ze zdjęciem. Serio bez wiedzy medycznej czujecie się kompetentne aby udzielać komuś rad na temat tego co mogą oznaczać dane zmiany skórne. Od tego jest lekarz i to nie koniecznie pediatra. Już pomija takie rzeczy jak potówki które są normalne u dzieci i same znikają. Odparzenia odpieluszkowe które najlepiej leczy się likwidując przyczynę odparzeń czyli wietrzenie pupy bez pieluszki, zmiana marki pieluszek, a nie maść z antybiotykiem pożyczona od sąsiadki.
I jeszcze jedna rzecz która mnie do szewskiej pasji doprowadza.
Jakiś czas temu miała miejsce jakaś afera szpitalna okołoporodowa. Nie pamiętam już zupełnie co się wydarzyło, pamiętam, że lekarz faktycznie nie wykazał się wiedzą i umiejętnościami. Nie zmienia to faktu, że niektóre komentarze są nie na miejscu. A już pisanie, ogląda się na dobre i na złe dzięki czemu ma się większą wiedzę medyczną niż rzeczony lekarz to zupełne przegięcie. Serio, szokuje mnie to, że ktoś wiedzę z serialu stawia na równi albo i wyżej niż wiedzę ze studiów medycznych.
Od diagnozowania chorób są lekarze. Jeśli jeden nie ma wiedzy w danej dziedzinie, albo nie daje rady wyleczyć to należy iść do innego, który w zupełnie inny sposób spojrzy na chorego. Choroby mają to do siebie, że mają bardzo podobne objawy, a jednak leczenie powinno być zupełnie inne, aby było skuteczne.
Zgadzam się z autorką. Dzisiejsze matki przesadzają z płaczącym dzieckiem… nasi rodzice radzili sobie bez tych wszystkich cudów, które marketing dziś wykreował. Nie twierdzę, że kiedyś było lepiej, mądrzej… ale warto uczyć się na historii.
Jednak też nie można odrzucić samej kolki. Nam dopiero przy córce pomógł esputicon krople, który nie jest antybiotykiem i nie wchłania się z przewodu pokarmowego. Problemy bardzo szybko odeszły.
Wszystko zależy od sytuacji, trzeba po prostu trzeźwo spojrzeć na problem.
Nie neguję kolek całkowicie, jednak za często zwykły płacz uznaje się za kolkę. Tak samo nie neguję leków na kolki, ale eksperymentowanie na własną rękę jakoś średnio mnie kręci. Może nie wiem co to kolka, ale zdarzało mi się przez pół nocy tańczyć z dzieckiem próbując je uśpić, uspokoić. Nie znalazłam nigdy przyczyny, ale starałam się ukoić płacz jak się dało 🙂
Na szczęście moja pediatra wie, że jeśli nie ma potrzeby to ilość leków wolę ograniczyć do minimum, i na szczęście nigdy nie widziała problemu jak chciałam skierowanie do specjalisty jak mnie coś niepokoiło 🙂
Słusznie napisane !
Nasza córka miała kolki czyli jak w definicji płacz po 3h dziennie 3 razy w tygodniu. Dałam 2 razy espumisan, zobaczyłam ze to nic nie daje i nie faszerowała więcej dziecka. Pomagał szum, bujanie, ssanie. Na szczescie szybko się zorientowaliśmy ze ta „kolka” to problem emocjonalny a nie brzuszkowy. Córka ma ponad 3 lata i wciąż jest płaczliwa, nadwrażliwa – ma zdiagnozowane zaburzenia SI. Cieszę się ze nie faszerowalam dziecka lekami i szybko zrozumiałam w czym problem.
Brawo, rozsądna mama 🙂